W czasie wakacji stałem przed budynkiem, który widać na załączonym zdjęciu.
To biblioteka Celsusa wybudowana w 110 roku przez Tyberiusza Juliusza Akwilę, dla upamiętnienia jego ojca – Tyberiusza Juliusza Celsusa.
Stałem i myślałem sobie, jak wyglądało pozwolenie na budowę w czasach, gdy powstawał ten budynek.
Myślałem jakie dokumenty należało przygotować, by uzyskać zgodę na budowę.
Jak wyglądały w tych czasach regulacje związane z zagospodarowaniem przestrzennym, bezpieczeństwem budynku, warunkami technicznymi itp.
Myślałem skąd się brało w ówczesnych budowniczych to niesamowite poczucie harmonii i estetyki.
Skąd to uporządkowanie, proporcje i spójność nie tylko budynku, ale i całego miasta.
Okazuje się, że Rzymianie przy projektowaniu obiektów budowlanych kierowali się trzema zasadami:
utilitas, firmitas i venustas, czyli:
użytecznością,
trwałością,
i pięknem.
W dzisiejszych czasach obowiązuje nieprawdopodobna ilość przepisów regulujących każdy krok inwestora, architekta, kierownika budowy, organów architektoniczno – budowlanych, nadzoru budowlanego, sądów.
Przy budowie najprostszego budynku potrzebujemy niezliczonej ilości pozwoleń, zaświadczeń, oświadczeń, opinii, ekspertyz, zgód, uzgodnień …
I co?
I nic!
Dzisiaj nie jest ani ładniej, ani bezpieczniej w porównaniu z tym, co było 2 tys. lat temu.
Nadprodukcja przepisów nie spowodowała, że budujemy legalniej.
Nadprodukcja przepisów spowodowała, że grzęźniemy w procedurach, które trudno zrozumieć.
Ich opanowanie, interpretacja, a na końcu stosowanie nastręcza mnóstwa problemów nie tylko inwestorom, ale również urzędnikom i sędziom.
Gdzie zatem tkwi przyczyna, że ludzie starożytnej Grecji, czy starożytnego Rzymu potrafili budować tak genialnie, a my już nie.
Problem może tkwi właśnie w przepisach – tysiącach stron przepisów – które: utrudniają, blokują i konfliktują, a nie zapewniają, by to co nas otacza było:
użyteczne,
trwałe,
i piękne.