Budynki stawia się na coraz mniejszych nieruchomościach, na których musi być miejsce nie tylko dla obiektu budowlanego, ale również na naturalną wegetację roślin, tzw. powierzchnię biologicznie czynną.
Plany zagospodarowania przestrzennego lub decyzje wz określają procentowo wskaźnik powierzchni zainwestowania w stosunku do wskaźnika powierzchni biologicznie czynnej (pisząc prościej – ile procent naszej działki może zająć budynek, a ile ma być przestrzeni pod naturalną zieleń).
Inwestorzy często chcą zabudować działkę na jak największym obszarze, pozostawiając jedynie wymagane minimum dla powierzchni zielonych.
Powoduje to w trakcie uzyskiwania pozwolenia na budowę wiele problemów.
Jednym z takich problemów jest problem uznania za powierzchnię biologicznie czynną ażurowej kraty, w której ma rosnąć trawa, a po której będzie mógł się poruszać samochód.
Zdarza się, że niektóre organy (zależy to od miasta) wydając decyzję o pozwoleniu na budowę kwestionują tak zaplanowaną powierzchnię biologicznie czynną (a jej realizacja wbrew postanowieniom decyzji o pozwoleniu na budowę grozi zarzutem zrealizowania inwestycji w warunkach samowoli budowlanej).
Czy słusznie?
Powierzchnia biologicznie czynna według rozporządzenia o warunkach technicznych jakim powinny odpowiadać budynki, to: „teren z nawierzchnią ziemną urządzoną w sposób zapewniający naturalną wegetację, a także 50 % powierzchni tarasów i stropodachów z taką nawierzchnią, nie mniej jednak niż 10 m2, (…)”.
Powyższa definicja wskazuje, że najistotniejszym kryterium przy ocenie, czy część ziemi będzie mogła być uznana za biologicznie czynną będzie możliwość naturalnej wegetacji przysłowiowej trawy.